Ryszard Grzywacz
Blisko w filmie „Blisko” jest nie tylko kamera w stosunku do postaci. To bliski nam wszystkim problem, to bliskość między głównymi bohaterami, to niemożność oddalenia od siebie… .
Historia jest prościutka. Dwóch chłopców z pierwszej liceum żyło w wielkiej zażyłości, przyjaźni. Non stop przebywali razem, mieli swoje rytualne zabawy, przyzwyczajenia. Jeden dla drugiego był jak powietrze. W nowej szkole nie wszystkim to jednak odpowiada, i, jak to wśród okrutnych dzieciaków, opinia innych staje pomiędzy naszymi bohaterami.
Kończy się to bardzo źle.
Film tak bardzo dotyka przede wszystkim nawet nie dlatego, że, przecież jako jeden z wielu, porusza problem tolerancji czy, mówiąc precyzyjnie, bezmyślnego okrucieństwa nietolerancji. „Blisko” dotyka tak bardzo, bo jest precyzyjnie przemyślany na płaszczyźnie formalnej. Bardzo ciasne, plakatowe niemal kadry zastępują dialogi. Obrazy są piękne. Ale nie tylko te z polami kwiatów… Najpiękniejsi są główni bohaterowie. Reżyser uwodzi tymi chłopięcymi postaciami od pierwszej właściwie chwili. Widz tak bardzo nie chce, żeby im się cokolwiek stało, martwi się o nich jak rodzic, identyfikuje się z nimi i pragnie uczestniczyć w tym prawdziwym raju piękna, prostoty, przyjaźni i dobra. I kiedy taki świat, oczywiście, zostaje rozpruty i zniszczony przez, nawet nie złośliwą, tylko zwyczajną rzeczywistość – widzowi pozostaje tylko przełykać łzy, załamywać ręce i błagać czas, żeby przyspieszył. To wszystko zasługa prościutkiego scenariusza, pięknego kadrowania, i, przede wszystkim, aktorstwa tych dwóch chłopców. Obaj zostawili w pobitym polu, uważam, wszystkich profesjonalnych aktorów występujących w filmach tego sezonu. W „Blisko” nie ma ani jednego fałszywego tonu. To także dzięki temu, że świat dorosłych stanowi tu tylko tło i to dosłownie – często w scenach zbiorowych dorośli są poza kadrem, są zaznaczeni kawałkiem ręki, głosem…
Dzisiejsze szkoły borykają się… nie, to nie szkoły… Dzisiaj młodzi ludzie borykają się ze stanami depresyjnymi, odsetek samobójstw wśród nastolatków zatrważa wszystkich (tylko nie rządzących w swoich willach). Dlatego „Blisko” jest tak ważnym i aktualnym głosem. Raczej krzykiem.
I bardzo przykre jest to, że w kinach, do których chodzi większość, przede wszystkim przecież młodych ludzi, w repertuarze nie ma nic godnego uwagi (Helios w Jeleniej Górze!) – film o niebieskich kotach pod wodą (tak!) puszczany jest już drugi miesiąc… W szkole każe się im czytać o wiecznie pijanej szlachcie, o zakochanym czterdziestopięciolatku, albo o wywoływaniu duchów… A później narzeka się, że są niewychowani, chamscy itd… .
A wystarczyłoby być… blisko… .
Na ten film iść trzeba obowiązkowo. To on powinien wygrać w tym roku wszystkie możliwe nagrody i być lekturą obowiązkową, bo jest o bliskości, o czułości, o wrażliwości… .
„Blisko” (Grand Prix Festiwalu Filmowego w Cannes)
Reżyseria: Lukas Dhont
Scenariusz: Angelo Tijssens, Lukas Dhont
Zdjęcia: Frank van den Eeden
W rolach głównych:
Eden Dambrine
Gustav De Waele