Ryszard Grzywacz
„Dlaczego mieszać błękit i czerwień, i zieleń, jak to robił Cezanne? (…) Ja widzę kolory jasne i gustowne, i czyste. To jest malarstwo, jakie chcę uprawiać. I jeśli moje obrazy zobaczyć w kolorze, to widać, że są czyste i gustowne. To jest prawdopodobnie ta różnica między mną a wszystkimi innymi malarzami moich czasów, którzy malowali inaczej niż ja. Oni malowali jak Cezanne.” (za: „Tamara Łempicka”, Muzeum Narodowe w Krakowie.)
I rzeczywiście trudno odmówić znów modnym obrazom Łempickiej owej „czystości” i „gustowności”. Wynika to, jak się zdaje, z ambiwalentnego stosunku do kubizmu – art déco wiele mu zawdzięcza, ale u Łempickiej ów kubizm jest natychmiast łagodzony, odchodzi na plan dalszy, a zastępuje go elegancja i pewien rodzaj blichtru, który nie może się nie podobać, który bardzo chce się podobać, tak bardzo, że zaczynamy mieć z tym odrobinę kłopotu... Po gombrowiczowsku mlaskamy i zachwycamy się, ale ukradkiem napotykamy na wzrok konesera stojącego obok, który też szuka ratunku z opresji – „czy to aby nie za ładne?” Rzecz w tym, że to oczywiście celowy ambaras, w który wplątuje nas wciąż żywa Tamara. Bo przecież w końcu uwiedzie, jak kiedyś – za życia(!), każdego tą feerią kolorów i kształtów składających się na orgiastyczne życie elit lat dwudziestych… tymi oczami swoich postaci, których wyraz i kolor zapożyczony jest zawsze w sukni, tle, we włosach…
Malarstwo Łempickiej jest jednocześnie nowoczesne i klasyczne – czerpiąc z dwóch źródeł – klasyki od renesansu poczynając (barwy, cienie, owa czystość i czytelność) i awangardy – to klasyka przefiltrowana przez przede wszystkim kubizm, o którym już wspomniano. Syci zatem Łempicka oglądacza do końca – on rozumie a jednocześnie jest ultranowoczesny. I, co istotne, takie malarstwo może i potrafi być też zaangażowane społecznie (patrz np. obraz „Ucieczka” albo „Uchodźcy”).
Przede wszystkim jednak jest to fascynujący dekadencki świat bohem artystycznych lat 20. i 30., zarówno europejskich jak i tej hollywoodzkiej. To wszystko sprawia, że malarstwo Tamary Łempickiej stało się tak modne – posiadają je największe gwiazdy, jak Madonna czy Jack Nicholson… To właśnie jej dzieło jest najdroższym obrazem naszego kraju: „Portret Marjorie Ferry” sprzedano za 82 miliony złotych…Niezwykle ciekawa jest biografia niepokornej malarki, która niejako dopełnia samą twórczość. Nie miejsce tu, żeby ją przytaczać, jest przecież wszędzie pod ręką. Jeden jednak wątek wart jest podniesienia. Z każdej jej pracy przebija pewność siebie jako kobiety, kobiecość sensu stricto, duma, samodzielność i kontrola. To ona trzyma świat na smyczy i robi, co jej się żywnie podoba. I to właśnie jest „jakość - Łempicka”, którą można i należy uwielbiać, zwłaszcza w naszym kraju w obecnym czasie. Ta Łempicka jest potrzebna. I ważna.
Mnie najbardziej spodobał się jeden z późnych obrazów wielkiej Tamary. Z okresu, kiedy próbowała zmienić styl czy dogonić uciekający czas. To dzieło pt. „Róg uliczki” z 1973 roku. Sami państwo zobaczą…
Wystawa „Tamara Łempicka” Muzeum Narodowe w Krakowie we współpracy z Tamara de Lempicka Estate, LLC
Tamara Łempcka, Blask (Bachantka)
Tamara Łempcka, Uchodźcy
Tamara Łempcka, Ucieczka (Gdzieś w Europie)
Tamara Łempcka, Róg uliczki
Tamara Łempcka, Kobieta w Zielonej Sukni
Tamara Łempcka, Niedokończony mężczyzna (Portret Tadeusza Łempickiego)