Jędrzej Soliński
W ukazującym się dokładnie w rocznicę rosyjskiej agresji na Ukrainę numerze niemieckiego tygodnika Die Zeit obok rzeczowych analiz, korespondencji z frontu i całego polityczno-wojskowego sztafażu, zawadiacko spogląda na nas Gerold, pewnym wzrokiem prosto w obiektyw fotografa patrzy Carola, a obok nich uśmiecha się łagodnie Petra. Aż chciałoby się z nimi – jak to w wolnym i demokratycznym kraju – porozmawiać. Chciałoby się, gdyby nie towarzyszący fotografiom nagłówek: Wir sind die Skeptiker – Jesteśmy sceptykami i towarzyszący im lead:
Sie sind gegen Waffenlieferungen und für Verhandlungen – und sie sagen, sie würden nicht gehört.
„Są przeciwko dostawom broni i są za negocjacjami – i mówią, że ich głos nie jest słyszalny” – lament wykluczonych namawia do lektury. Cóż, trochę nas to gniecie, trochę uwiera, ale przecież o to chodzi, wolność to różnica zdań, nie zgadzam się z tobą, ale będę bronił twojego prawa do wygłaszania opinii, z którymi się nie zgadzam, Ukraińcowi świeczkę, sceptykowi ogarek, w ostatecznym rozrachunku i tak stoimy po właściwej stronie.
Nawet jeśli porzucimy wyższościowy przekąs – tak tak, ci źli Niemcy! – to przecież pozostaje czysta, najwyższa, najważniejsza wartość – wolność słowa, różnorodność poglądów, bogactwo debaty publicznej. Jeśli więc ich głos nie jest słyszalny, wzmocnijmy go! Zróbmy im miejsce na łamach największego krajowego tygodnika, otrzyjmy łezki z policzków Gerolda, Caroli i Petry. Przecież o wolność tu chodzi.
No, wolność wolnością, ale patrząc w uśmiechnięte lico pani Wendt-Kettenburg przypominała mi się recenzowana przeze mnie niedawno Ostatnia podróż Oksany Zabużko i wspomnienie z nie tak odległej przeszłości (przywołane również w niedawnym wydaniu Wysokich Obcasów):
Kiedy w 2014 roku na pewnym berlińskim forum porównałam Putina do Hitlera, wyłączono mi mikrofon.
Dziś można tylko domniemywać, czyjej konduity bohatersko strzegli przed poszarpaniem przez ukraińską pisarkę organizatorzy, któremu z dwojga bliźniaków bardziej miałoby zaszkodzić porównanie do tego drugiego, ale jedno jest pewne – z tą wolnością słowa nie zawsze było tak różowo, jak na łamach Die Zeit. (Tu zostawiam miejsce na święte oburzenie, jak można porównywać pana P. do pana H.! Przecież to oczywiste, który jest gorszy – nawet jeśli dzieci ze zbombardowanego teatru w Mariupolu miałyby na ten temat inne zdanie, to cóż…abstrakcyjne pojęcie świętości ma swój rewers, choć nie wiem, czy ma nazwę, w każdym razie tej antyświętości Adolfa H. najwidoczniej również nie należy szargać. Najźlejszy z najźlejszych i już!).
Zanim kto zechce poświęcić się w imię wolnej debaty i jednak posłuchać, co do powiedzenia mają Gerold, Carola i Petra, rozłóżmy jeszcze nagłówek i lead Die Zeit na – w tym wypadku trzy – czynniki pierwsze:
„Są przeciw dostawom broni” – a więc przeciw czemu są ci stateczni Europejczycy? Nie przekazujmy broni Ukraińcom, bo jeszcze się, nie daj Bóg, skutecznie obronią i nie daj Bóg do kwadratu, nie pozwolą się wymordować! Bo kogo i czego zabrakło między zgwałconymi i mordowanymi dziećmi, bombardowanymi cywilami, kogo i czego brak dopuścił do gęstej sieci katowni i masowych grobów pojawiających się wszędzie tam, gdzie ukraińską ziemię splugawiła rosyjska stopa? Tylko i wyłącznie ukraińskich, dobrze uzbrojonych żołnierzy. I tylko oni – dobrze uzbrojeni ukraińscy żołnierze – są przeszkodą do „ostatecznego rozwiązania kwestii ukraińskiej”, żeby dosłownie zacytować pana P. I w imię czego, Geroldzie, Carolo i Petro, nawołujesz do ludobójswa Ukraińców? – niższych rachunków za ogrzewanie?
„Są zwolennikami negocjacji” – z kim? Z panem P.? Czy po roku relacjonowanej na żywo wojny nie wiedzą, że jedynym językiem, w jakim negocjuje P., jest strzał w tył głowy „wyzwalanych” Ukraińców i bomba, zrzucona np. na szpital położniczy? Czy nasi ultrapacyfistyczni bohaterowie tak wyobrażają sobie warunki wstępne? Ukraino, daj się zgwałcić, zamordować i zbeszcześcić, a potem błagaj swojego oprawcę o pokój. I w końcu – czym Gerold, Carola i Petra chcieliby ze swoim przyjacielem Władymirem handlować? Ukraińską ziemią? Co proponują w zamian za 2 stopnie Celcjusza więcej w biurze – Donbas? Chersoń? Odessę? Jakże lekko jest handlować cudzą ziemią! Ale cóż, to nie ich ziemia, to nie ich życie, waży i kosztuje mniej, niż własne.
I na nic zdają się napomnienia choćby abpa Światosława Szewczuka, zwierzchnika cerkwi greckokatolickiej w Ukrainie, wygłoszone w rocznicę napaści, a więc równolegle z lamentami „niewysłuchanych” sceptyków:
«Коли нині хтось у світі торгує українськими територіями, ми кажемо: Ні! Ми не можемо торгувати тілами та душами наших братів-українців на окупованих територіях»
(Kiedy znów ktoś na świecie handluje ukraińskim terytorium, my mówimy: Nie! Nie możemy handlować ciałami i duszami naszych braci Ukraińców na okupowanych terytoriach.)
I w końcu trzeci czynnik: „Ich głos nie jest słyszalny”. Może i nie jest, jeśli nie liczyć trzynastotysięcznej masówki, zwołanej przez putinowską agentkę, posłankę lewicy Sahrę Wagenknecht pod diabelsko przewrotnym hasłem Aufstand für Frieden, a więc „Powstanie dla pokoju”, której celem ma być właśnie zaprzestanie wspierania Ukrainy jakoby z lęku przed III wojną światową. Setki transparentów można by właściwie przetłumaczyć jednym zdaniem – niech Ukraińcy umierają, byleby „nie było PRAWDZIWEJ wojny” – jak to powiedział niedawno mój sąsiad, zresztą niegdysiejszy współpracownik Die Zeit. Pod petycją o zaprzestanie wspierania Ukrainy podpisało się już w Niemczech 650 000 ludzi, w tym liczni intelektualiści, więc drodzy Geroldzie, Carolu i Petro – wasz głos choćby w rocznicę rosyjskiej napaści na Ukrainę był bardzo dobrze słyszany.
Oczywiście strach przed wybuchem III wojny światowej, to znaczy takiej, która dotknęłaby osobiście Gerolda, Carolę i Petrę jest zrozumiały. Tym bardziej, jeśli w serwisie informacyjnym publicznego radia MDR Kultur dzień po wizycie prezydenta Joe Bidena w Kijowie mówi się jedynie o zapowiedzi zawieszenia udziału Rosji w programie ograniczania ilości taktycznej broni jądrowej wraz z komentarzem szefa NATO Jensa Stoltenberga o „groźbie poważnej eskalacji”. Powtórzę – ani słowem nie wspomniano ani o przywódcy supermocarstwa, w strefie działań wojennych wspierającego Ukrainę, ani o gwarancjach udzielenia gigantycznego wsparcia militarnego i finansowego, jakby wizyta Bidena w Ukrainie i w Polsce w ogóle się nie odbyła. Tak, słuchając takich wiadomości rzeczywiście można umrzeć ze strachu.
Jeśli w tym momencie czyjaś antyniemiecka euforia sięga zenitu, to niestety dla niego trzeba powiedzieć, że wcale nie o Niemców tu chodzi. Nie mamy żadnych powodów, aby wobec naszych sąsiadów wpadać w wyższościowe tony. Oni również przyjęli ponad milion uchodźców z Ukrainy, a jeśli chodzi o wsparcie finansowe i broń, mimo oporów i ociągania się plasują się jednak w europejskiej czołówce.
Nie, nie o barwy narodowe tu chodzi. Coś niedobrego dzieje się z Europą. Arcybiskup Szewczuk użył sformułowania „nasi bracia Ukraińcy”, i o ile w Polsce w większości to braterstwo wobec Ukraińców odczuwamy, o tyle ofiary śmiertelne zbrodniczej polityki naszego własnego państwa przy granicy z Białorusią idą już w dziesiątki. Tymczasem Senat – a więc izba parlamentu, w której większość ma opozycja – właśnie jednogłośnie zagłosował za ustawą, zwiększającą uprawnienia stosującej bezprawne i bandyckie działania Straży Granicznej. Sejm przyjął ją za milczącą zgodą tejże opozycji, wytykającej dotychczas – jak widać tylko we własnym interesie politycznym – PiSowi łamanie praw człowieka. Tak w Gazecie Wyborczej sprawę komentuje Marek Beylin:
Rocznica wojny i wizyta prezydenta Bidena przysłoniły ponure, antyczłowiecze wydarzenie. 22 lutego Senat zaakceptował nowelizację ustawy o cudzoziemcach/uchodźcach, która jeszcze pogarsza sytuację takich osób i, przede wszystkim, wszelkie decyzje o ich losie zostawia Straży Granicznej. Odtąd od decyzji SG uchodźcy mogą się odwoływać tylko do SG (wcześniej drugą instancją był Urząd ds. Cudzoziemców).
To zapis sprzeczny z konstytucją, bo narusza zasadę dwuinstancyjności, na co zwracali uwagę eksperci, w tym RPO. Na próżno. Senat jednogłośnie poparł to niekonstytucyjne rozwiązanie, a wcześniej większość opozycji w Sejmie jedynie wstrzymała się od głosu. Czyli półgębkiem była za.
Z czego wynika, że nie tylko dla PiS, lecz również dla większości opozycji cudzoziemcy, w tym uchodźcy, to ludzie gorsi, którzy nie zasługują na sprawiedliwe prawa.
I tu jest, zdaje się, sedno problemu. Co się z nami – nie Niemcami czy Polakami – ale nami, Europejczykami, stało, że tak łatwo godzimy się na śmierć INNEGO? Zdawało się, że zadawanie bądź pozwalanie na śmierć drugiego człowieka jest dziś czerwoną linią, przekroczenie której miało się już po II wojnie światowej w Europie nie wydarzyć, a jednak się wydarza. Dla 650 000 Europejczyków zza Odry, którzy podpisali petycję o wstrzymanie dostaw broni dla Ukrainy, Ukrainiec nie jest bratem, jest kimś gorszym, kogo można w imię własnej wygody pozwolić zamordować. Podobnie jak dla polskich parlamentarzystów i milionów bądź co bądź również Europejczyków znad Wisły, którzy taką politykę popierają, czternastoletni Kurd czy dwudziestoośmioletnia Etiopka również nie są ludźmi równej godności i człowieczeństwa – mogą umrzeć z zimna i głodu na naszej ziemi i na naszych oczach.
Jednak czy aby na pewno jest już z nami aż tak źle? Czy aby prawo do wygłaszania własnych opinii – wracam tu do Gerolda, Caroli i Petry - nie jest prawem fundamentalnym?
Podczas festiwalu filmowego w Sokołowsku, w 2018 roku Krzysztof Piesiewicz powiedział (relacjonowałem jego wystąpienie na łamach Miesięcznika „Odra”, za którym cytuję):
Wolną albo zniewoloną przestrzeń tworzą indywidualne postawy konkretnych ludzi i postawa, która jest dominująca, daje pewną masę krytyczną. […] Im dłużej żyję, tym bardziej wydaje mi się, że mniej istotne jest pojęcie wolności, a bardziej istotne jest zagadnienie szacunku do godności człowieka. […] Jak mawiał prof. Tischner; „ludzie wydają takie dźwięki, jak są nastrojeni”.
Trzeba bić na alarm, bo kiedy postawy Gerolda, Caroli i Petry wobec Ukrainy oraz wielu naszych rodaków wobec tragedii na granicy z Białorusią osiągną masę krytyczną, będzie już za późno.
A rozmowy z Geroldem, Carolą i Petrą w Die Zeit polecam nie czytać. Jest po prostu niemoralna.