Ryszard Grzywacz
18 marca, jak co roku w dawnej osadzie górskiej – Budnikach – odbędzie się ceremonia powitania słońca. Nie zagląda ono tam przez 113 dni w roku od listopada aż do właśnie marca.
Ciekawe, czy symptomy braku słońca były w dawnych Budnikach takie same jak w dzisiejszych Cieplicach… Bo czym innym tłumaczyć serię tajemniczych wydarzeń w naszym miasteczku przełomu stycznia i lutego?...
Lidl. Kilka dni temu. Sobota. Dużo ludzi.
Leon z wózkiem śledzi ruchy małżonki (swojej tym razem) i ze zręcznością nadstawia owe koszysko na wpadające tam wiktuały (jakie piękne słowo!)… Okolice serów i lodówek z mięsiwem. Leon zatrzymał wózek przy serach i czeka, aż jego połówka wybierze ten kawałek z najokrąglejszymi dziurkami. Podchodzi pan. Starszy. Przystojny. Nie tak jak Leon, ale coś w nim było…
- Odejdź pan z tym wózkiem ser chcę! – Starszy, przystojny i… chamski.
Leon udaje, że nie słyszy, wpatrując się w ryckiedam.
- No odejdź pan! Ser chce!
Leon odwraca się z uśmiechem do pana:
- Magiczne słowo?
- Co?!
- Może jakieś magiczne słowo?! – uśmiech nie schodzi z twarzy Leona.
- Nie rozumiem pana!
- No wiem, wiem, że pan nie rozumie… - Leon, wciąż uprzejmy, odjeżdża w stronę jogurtów i skyrów.
Eh, ta dzisiejsza młodzież…
Plac piastowski. Codziennie.
Nikt z nas już nie wie, co to spowija Plac Piastowski od listopada do marca… Czy to jest mgła nostalgii czy dawny jakiś Szafgocz z zaświatów rozpyla mgłę z teatralnej maszyny do dymu dla nastroju, czy to może palące się kanapy, plastikowe butelki i stare fotele w piecach tubylców. Tak czy siak: nasz główny plac powinien na zimę zmieniać nazwę na Pole Elizejskie. Ciepliczanie snują się tam codziennie w owej mgle/kanapie w stanie lotnym jak właśnie cienie elizejskie. Ledwo widoczni, zakapturzeni, giną po kilkunastu metrach jakby się zapadali do Tartaru. Czasami któryś cień wejdzie do Harpera. Ale czy wyjdzie…?
Ulice Cieplic.
W tym samym czasie (zresztą chyba całą dobę) małe tojotki z dużym „L” na dachu gasną na każdym zakręcie i parkingu. One mają tak zdrowe spaliny (tako rzecze Cezary Przybylski, który jest marszałkiem, a więc nie może się mylić…), tak zdrowe spaliny, że owa mgła cieplicka/fotel w stanie gazowym je truje i krztusi. Ku rozpaczy licealistek i radości instruktorów.
Nowość!
A koło poczty zburzono kultowy warzywniak, straszący ruinami od kilkunastu co najmniej lat. Idzie nowe! Rozkopano ziemię, przekopano drogę, zagrodzono teren, zapalono papierosy w wykopanych rowach i postawiono tojtoja. Inwestycja! Oby się tylko piękna lipa zachowała… Może to buduje się macdonalds albo i kejefsi – Liberki! – będą kłopoty… Albo to może będzie nowa Biedra!... Albo ultranowoczesne ujęcie wody termalnej, która będzie ogrzewać za darmo całe Cieplice…? I co wtedy palaczu kanap?!
A może ten sam inwestor-dobroczyńca zainwestuje w złomowisko na wjeździe do centrum Cieplic, koło warsztatów i w same te warsztaty i tam zrobi… cokolwiek…
Nie pamiętam, w którym filmie jest scena, w której Zbigniew Zapasiewicz budzi się, siada na łóżku, ukrywa twarz w dłoniach i mówi cichutko: „Kurwa mać”… .
W Cieplicach, w jednej ze szkół, w zimie, w pewnej kanciapie, codziennie przed ósmą spotyka się w pracy grupka przyjaciół. Robią sobie w milczeniu kawę/herbatę czarną/herbatę na odchudzanie/kawę rozpuszczalną z mlekiem i cukrem/herbatę zieloną z marakują. Siadają i wszyscy mimowolnie powtarzają rytualny gest Zapasa. Kilka minut później wychodzą z uśmiechami na twarzy do swych ról.
Ciepliczanie! Wytrzymamy!