Jędrzej Soliński
Tekst jest fragmentem eseju "Powidoki nieoczywistej duchowości. Nad wierszami Urszuli Kozioł i Jarosława Mikołajewskiego", który ukazał się na portalu Więź.pl.
Cały tekst można przeczytać TUTAJ,
Doświadczenie pustki i braku Boga w „Pornografii” Gombrowicza Krzysztof Biedrzycki określa jako „tak żarliwe i głębokie, że właściwie zbliża się do granicy mistyki”.
Z takim wielkim zmaganiem od lat mamy do czynienia w poezji Urszuli Kozioł, jednak porażające doświadczenie nicości eskaluje, jeśli można tak powiedzieć,
w wydanym przed trzema laty „Znikopisie”[1]. To właśnie w tej książce poetka formułuje swoiste wyznanie wiary:
Wierzę że nieistniejące
przemieni mnie i oświeci
żeby mi się ciszej znikało
z tego świata
bez płoszenia motyla
zamyślonego nad kwieciem
(bo niebawem być może to on
stanie się mną)[2]
Ta paradoksalna „wiara w nieistniejące” wyznawana jest przez autorkę „Klangoru” konsekwentnie, co więcej, zdaje się wypływać z jej – głosu, mówiącego w wierszach – doświadczenia. To doznawanie nicości na własnej skórze możemy odnaleźć we wstrząsającym poemacie „Skrajem zmierzchu”, w którym zagubiona we własnych snach poetka wyznaje:
Ten paralelny świat najwyraźniej
chce mnie oswoić ze sobą
pobudzić ciekawość
choć zarazem napełnia drżeniem
bo trudno mi się uładzić ze słowem
mocno stropionym stanem mojej duszy
która niepostrzeżenie już ze mnie uchodzi
w przepastne oddale
które nie mają ani strony prawej
ani lewej
ani góry ani dołu
ani środka ani brzegu
i są absolutnie
nieodwołalnie niepojmowalne[3].
Porażające doświadczenie osunięcia się w pozbawione punktów odniesienia i niepoddające się rozpoznaniu przez ludzkie zmysły „przepastne oddale” zaskakująco – albo, jak kto woli, przerażająco – koresponduje z literacką wizją nieco zapomnianego Leonida Andrejewa. W wizji tej w oczach biblijnego Łazarza po powrocie z zaświatów pozostał cień „niepojętego Tam”. Jedno spojrzenie wskrzeszonego wystarczało, by to, co żywe i piękne, zamienić w przerażające… no, właśnie, w co?
Przeczytajmy: „I oto przyszedł Łazarz do dumnego mędrca, i mędrzec powiedział do niego: – Wiem już wszystko, co strasznego możesz powiedzieć, Łazarzu. Czym jeszcze możesz mnie przestraszyć? Ale niewiele minęło czasu i mędrzec już poznał, że wiedza o tym, co straszne, nie jest jeszcze tym, co straszne, i że widzenie śmierci nie jest jeszcze samą śmiercią. I poczuł on, że mądrość i głupota są jednakie wobec Nieskończonego, bowiem nieznane są Nieskończonemu. I zniknęła granica między wiedzą a niewiedzą, między prawdą a kłamstwem, między górą a dołem, i w pustce zawisła jego pozbawiona formy myśl. Wtedy złapał się za swoją siwą głowę i zakrzyknął opętańczo: – Nie mogę myśleć! Nie mogę myśleć! I tak ginęło pod obojętnym spojrzeniem cudownie wskrzeszonego wszystko, co służy utwierdzeniu sensu i radości życia”[4].
Wiara w pustkę w poezji Urszuli Kozioł, trudna wiara przeszło dziewięćdziesięcioletniej dziś poetki, tak autentyczna przecież pod wieczór życia, otwiera najnowszy, wydany jesienią tego roku tom „Momenty”:
…że nie muszę się trwożyć
ni drżeć wobec czegoś
co będąc próżnią
przecież nie istnieje
zatem lęk i drżenie
są bezzasadne
biorąc rzecz na rozum
Jednak racjonalność spod znaku szkiełka i oka nie wystarcza, by pozbyć się lęku:
bo nikt nie uwierzy
że się zmagamy
z czystej potrzeby zmagania
z próżnią
która nas połyka
kęs za kęsem
i nawet nie zaciera śladów
że była tu w gościach
i teraz już kości
nasze rozrzuca
po bezludnym polu
tu gdzie nikt mnie nie szuka
i nikt mnie nie woła[5].
I znów, paradoksalnie, z pustką / próżnią / nicością można się zmagać, skoro może ona (one?) przerażać, podgryzać, można się w nią (nie) osunąć. To zmaganie z paradoksem nicości, którego poetycką mistrzynią jest dziś bez wątpienia Urszula Kozioł, jest również twórczo rozpisywane przez innych poetów, zmagających się z podobnymi do autorki „Momentów” niepokojami. Taki twórczy dialog podjął niedawno Ryszard Grzywacz, który w wierszu „Czytając «Przelotnie» Urszuli Kozioł” rozwija postawione przez Kozioł pytanie „cóż to za Nic. Niby go nie ma a jest.”:
a więc oddaliśmy sobie skrzydła, i teraz kulejemy na jedno.
czy nic zdarzyło się przelotnie czy trwa […]
I dalej:
ale gdzieś
w krainie niców
panuje tłok
relacji
zamiarów
westchnień i chceń
i słychać łopotanie […][6].
Brakuje nam jednak właściwych zmysłów, by to „łopotanie nicości” usłyszeć. Pustka miałaby zatem jakiś potencjał istnienia. Pytanie, czy można ją wówczas nadal nazywać pustką, pozostaje otwarte.
Przypisy:
[1] U. Kozioł, „Znikopis”, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2019.
[2] „Na odjezdnym” (fragment), tamże, s. 6.
[3] „Skrajem zmierzchu” (fragment), tamże, s. 15-16.
[4] L. Andrejew, „Łazarz”, http://andreev.org.ru/biblio/Rasskazi/Elezar1.html , [dostęp 30.10.2022] przekład mój – J.S.
[5] U. Kozioł, „Melomonolog” (fragment), [w:] Tejże, „Momenty”, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2022, s. 12-13.
[6] R. Grzywacz, „Czytając «Przelotnie» Urszuli Kozioł” (fragment), [w:] Tegoż, „małą literą”, Rideró, Kraków 2021, s. 13.